Polowanie Wigilijne 2017

Jedną z najstarszych i najpiękniejszych tradycji polskiego łowiectwa jest  Polowanie  Wigilijne.

Swój początek bierze jeszcze z zamierzchłych czasów, gdy podczas Przesilenia 24 grudnia, nasi przodkowie odprawiali „obiaty”- uczty poświecone zmarłym. Po polowaniu, podczas takiej obiaty podawane były wybrane potrawy, jak choćby ryby, kisiel zbożowy, kutia i mak, które do dnia dzisiejszego przetrwały, a są to zamierzchłe pozostałości staro słowiańskie. Palono ogień na „żalnikach” i w obejściach – jak my to dziś czynimy paląc świece w domach i znicze na mogiłach, aby dusze zmarłych mogły trafić do swego domu. Nie sprzątano także resztek po wieczerzy, aby mogły się posilić. Duchy zmarłych mogły objawiać się w postaci wędrowców, ptaków lub zwierząt, a więc zawsze stało jedno dodatkowe nakrycie – jak dzisiaj, i nie zamykano drzwi domów, aby można było swobodnie wejść.

W czasie tej szczególnej wieczerzy łamano się chlebem – opłatkiem jak dzisiaj, wybaczano winy i osobiste urazy.

Tradycji Polowania Wigilijnego hołdowali nawet hierarchowie kościelni  i koronowane głowy.

Tak więc 23 grudnia zebrało się nas 15. myśliwych i 3. naganiaczy, a po powitaniu i odprawie przed polowaniem przez Prezesa Franciszka Jamniuka –„Opowieścią wigilijną” zebranych uraczył Honorowy Prezes Koła Mirosław Więckowski. Polowanie prowadził Prezes Franciszek Jamniuk i Łowczy Koła Jacek Cieśliński.

Wzięliśmy kilka miotów, a już w drugim było spotkanie z chmarą jeleni, jednak bez strzału. Potem był kolejny miot w młodniku nad polami. Tam pieski odezwały się bardzo szybko głosząc dziki. Stałem w miejscu, w pobliżu starego dębu, gdzie kiedyś dzik wielki „jak szafa” wychynął  z lasu na łączkę i po moim niecelnym strzale przesadził rów, nad którym teraz stałem, a Dunaj – mój młody Gończy Polski, wyrwał mi smycz i pogonił za dzikiem, a ja za nim.

Gdy go dogoniłem, oszczekiwał tego wielkiego dzika, oganiając  go  w koło, a ja zamiast się wysapać i ulokować celną kulę w dziku, ze strachu o psa jak nie krzyknę: Dunaj do nogi. Ten jak usłyszał mój głos, jeszcze bardziej zajadle rzucił się na dzika, ale zapomniał o ostrożności – za mało miał doświadczenia z dzikami i nie odskoczył zbyt szybko, był już zresztą bardzo zmęczony. Dzik jednym skrętem łba uderzył Dunaja i wyrzucił go w powietrze jak szmacianą lalkę, rozszarpując mu brzuch szablami – i tylko natychmiastowa operacja lekarza weterynarii Rafała Gruntkowskiego uratowała życie Dunaja. Stałem więc w tym samym miejscu prawie, co przed laty, gdy po drugiej stronie rowu z młodnika wybiegł dzik – przelatek. Nie mogłem strzelać przez drzewka, a on przesadził rów i wybiegł na łączkę, na której stałem. Półobrotem do tyłu strzeliłem  z Merkla i dzik padł w ogniu. Katem oka ujrzałem jak Marcin Lewaszkiewicz, mój sąsiad z prawej strony też strzela do tego dzika, w tym samym czasie co ja – i oba strzały zlały się w jeden odgłos. Za chwilę następny strzał z lewej strony Rafała Zychli i jeszcze jeden, gdzieś dalej – Sławaka Stużyńskiego zameldowały, że padły jeszcze dwa dziki. Po zakończeniu pędzenia okazało się, że moja kula przeszyła dzika komorowo na wylot, ale i strzał Marcina był celny. Łowczy Jacek Cieśliński ale i Marcin – piękny gest młodego myśliwego – uznali jednak, że to ja pozyskałem dzika, a że był większy od pozostałych – zostałem ogłoszony Królem Polowania Wigilijnego. Tak widocznie święty Hubert sobie życzył, że w tym samym miejscu co przed wielu laty – wspominałem tragiczne polowanie z Dunajem – dzisiaj jednak to dzik był pokonany. Wicekrólem został Sławek Stużyński, a Chrztu Myśliwskiego, dostąpił Rafał Zychla, jako że był to jego pierwszy dzik na polowaniu zbiorowym. Na Pokocie były trzy dziki, który pięknie otrąbił  Łukasz Najda, a po polowaniu Prezes Franciszek Jamniuk zaprosił wszystkich na Myśliwską Wigilię, życząc Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego 2018 Roku. Przełamany biały opłatek i osobiste życzenia świąteczne  były zwieńczeniem tego pięknego w swej tradycji spotkania myśliwych na łonie przyrody. Na naszą Wigilię zaproszony został również podopieczny naszego Koła Mikołajek Wysoczański, który przyjechał z mamą Moniką Butrym i ciocią Anią Wysoczańską. Przy wspólnym zdjęciu Mikołajek oprócz życzeń szybkiego powrotu do zdrowia otrzymał wspaniały upominek  i moc słodyczy.

Darz Bór

Honorowy Prezes Koła

Mirosław Jerzy Więckowski