Refleksje po reportażach o myśliwych

     W styczniu 2015 roku, w najważniejszych dziennikach informacyjnych TV i prasy przetoczyło się wiele krytycznych uwag o postępowaniu myśliwych na polowaniach.

Najpierw widzieliśmy na filmie  jak myśliwi zachowują się przy upolowanym jeleniu, potem jak psy atakowały rannego dzika, a teraz myśliwy zastrzelił psa towarzyszącego właścicielce na spacerze po obrzeżach lasu. Wywołało to zrozumiałe oburzenie społeczne. Pierwszy czyn już potępiły oficjalne władze Polskiego Związku Łowieckiego i przekazały sprawę do prokuratora, drugi przypadek jest innego  gatunku. Psy prawidłowo osaczyły rannego dzika i przytrzymały go aby myśliwy jak najszybciej go doszedł i strzałem skrócił jego mękę – do tego były szkolone. Chodzi o to by ranną zwierzynę jak najszybciej dostrzelić, by nie cierpiała gdzieś tam zaszywszy się w komyszach leśnych. Ten myśliwy jednak nie dobijał rannego dzika lecz filmował zdarzenie, jakby to sprawiało mu przyjemność. W przypadku jelenia i dzika było to wysoce nieetyczne i naganne postępowanie z legalnie upolowaną zwierzyną. Natomiast w przypadku zastrzelenia psa, było to złamanie wszelkich przepisów i zasad dotyczących użycia broni i strzelania do zwierząt. Od zarania dziejów pies jest najbliższym i najwierniejszym towarzyszem myśliwego, pomaga mu w skutecznym polowaniu i tropieniu zwierzyny, jest wartością nieoszacowaną. Pies w domu jest  najlepszym przyjacielem i opiekunem dzieci, obrońcą i stróżem mienia,  jest członkiem rodziny. Każda tak bolesna strata psa jest odczuwana jako wielka i niczym nie uzasadniona krzywda, wywołująca wielki stres i prawdziwą żałobę. Nie usprawiedliwia tego „pseudo myśliwego” krótki staż w Polskim Związku Łowieckim, bowiem tym bardziej powinien pamiętać z egzaminów dla nowo wstępujących do PZŁ zasady użycia broni, a przepisy stanowią wyraźnie, że myśliwy i inne osoby posiadające broń palną, tylko w wyjątkowych przypadkach i tylko w razie najwyższej konieczności mogą użyć broni w stosunku do psa, to znaczy jeżeli pies jest bez opieki i jest bardzo agresywny: atakuje człowieka lub zwierzynę. Natomiast w żadnym przypadku nie wolno myśliwemu użyć broni w stosunku do psów rasowych, myśliwskich, służbowych, pasterskich, ras małych i pokojowych, psów towarzyszących, psów z obrożami i będących pod opieką człowieka.

Wielokrotnie już o tym pisałem, ale i apelowałem: trzymajmy psy w obejściach, bo przecież też często widzimy jak wracają z lasu czy pola i zadajemy sobie pytanie : co one tam robiły bez opieki? Wracając do sprawy jelenia. Również wielokrotnie opisywałem zwyczaje myśliwych po upolowaniu zwierzyny. O tym, że odnosimy się do upolowanej zwierzyny z należnym szacunkiem i wielowiekową tradycją, wywodzącą się jeszcze z mroku dziejów. Układamy zwierzynę na gałązkach świerkowych według myśliwskiej hierarchii „na pokocie”. Najpierw podajemy zwierzynie do pyska „ostatni kęs”- ułomek gałązki, aby „nie była głodna w drodze do zaświatów”, na ranę kładziemy gałązkę jako ”pieczęć”, aby „dusza zwierza nie wracała, lecz szła na wiecznie zielone pastwiska”,  potem podajemy myśliwemu gałązkę za wstążkę kapelusza jako honor za łaskę i dar św. Huberta. Zdejmujemy nakrycia głowy i oddajemy honory zwierzynie poprzez sygnały myśliwskie: „jeleń na rozkładzie”, „dzik na rozkładzie”, „lis na rozkładzie”. Dopiero potem następuje dekoracja „króla polowania”. Tak się dzieje nie tylko w moim Kole Łowieckim „Dzik” w Słońsku, gdzie bardzo dbam o to by przestrzegane były te piękne zwyczaje i tradycje łowieckie, ale we wszystkich znajomych mi kołach. To do czego odniosłem się powyżej, to odosobnione przypadki, zasługujące na powszechne  potępienie  – szczególnie myśliwych.

Darz Bór

                                               Honorowy Prezes Koła

                                           Mirosław Jerzy Więckowski